Sylwetki – Janusz Klimsza

Przez lata jego wyczucie estetyki i artystyczna wrażliwość rzutowały na kształt Sceny Polskiej Teatru Cieszyńskiego w Czeskim Cieszynie. Dziś określa się go mianem  jednego z najlepszych reżyserów teatralnych w Republice Czeskiej. Sztuki w jego reżyserii i interpretacji zyskują rozgłos i przychylne recenzje krytyków, a przede wszystkim publiczności, tłumnie ściągającej na jego przedstawienia. Do tego świetny, interesujący aktor, autor adaptacji scenicznych, scenariuszy, tłumacz, poeta i prozaik, scenograf. Pełen niekonwencjonalnych pomysłów, bez obaw podejmujący się coraz to nowych wyzwań. Pomimo posiadania niezaprzeczalnego talentu, musiał przejść długą i krętą drogę do dzisiejszej pozycji artysty kompletnego. Obecnie jednak, pomimo jeszcze wielu lat pracy, jakie dzielą go od artystycznej emerytury, osiągnął już tak wysoki pułap, że nie musi się na nikogo oglądać, to młodzi adepci teatralnej sztuki wpatrują się w niego.

„Na zaolziańskiej scenie” – prezentacja
Zapis video ze spotkania w Książnicy Cieszyńskiej

 

 

 

 

 

 

Z rodziny górniczej…

Janusz Klimsza urodził się we Frydku-Mistku w 1961 r. Jego rodzina od pokoleń związana była z górnictwem na Śląsku Cieszyńskim. Górnikiem był ojciec J. Klimszy, Teodor, a dziadek Jan Klimsza przepracował na kopalni 45 lat. Za jego sprawą przyszły reżyser już jako dziecko często przebywał w towarzystwie doświadczonych pracowników kopalni. To byli ludzie, którzy sami się wykształcili, autodydakci. Ludzie o niezwykle szerokich horyzontach umysłowych. Ich wiedza była ogromna. Dziadek np. zajmował się astronomią. Był również doskonałym gawędziarzem. Wiele opowiadał o pracy na kopalni – wspomina J. Klimsza. Kuzyn dziadka Karol Klimsza jako górniczy trybun i wynalazca stał się w dwudziestoleciu międzywojennym postacią na Zaolziu wręcz legendarną. Zginął tragiczną śmiercią w kopalni „Postęp” w Pietwałdzie w 1933 r. W jego pogrzebie miało wziąć udział 30 000 ludzi! Jeden z najbardziej znanych zaolziańskich pisarzy Paweł Kubisz uczynił go jednym z bohaterów swojego utworu „Przednówek”, który później za sprawą  J. Klimszy został przeniesiony na deski teatru.

W ten sposób górnictwo przeniknęło na zawsze do twórczości artysty, stając się tematem często przezeń poruszanym, m.in. w spektaklach: „Mora” (obraz wsi cieszyńskiej początku XIX w. oparty na pamiętnikach Jury Gajdzicy i Andrzeja Cinciały), „Ćma” (adaptacja sceniczna opowieści jego dziadka Jana Klimszy o przedwojennych kopalniach na Zaolziu), wspomnianym „Przednówku” czy doskonale przyjętej „Czarnej Julce” według Gustawa Morcinka, a także najbardziej znanym utworze lirycznym reżysera, zatytułowanym „Widzenie Matki Węgla”.

Drugi dziadek, Józef Pieter, był robotnikiem i zapalonym bibliofilem. Jego niecodziennym hobby było introligatorstwo. Jego pokaźna biblioteka otworzyła przed młodym J. Klimszą świat lektur, zwłaszcza z dziedziny historii, także tej regionalnej. Matka – Wanda – była nauczycielką historii w polskiej szkole w Błędowicach, a później Czeskim Cieszynie. Dziś J. Klimsza dostrzega przemożny wpływ obu części swojej rodziny, twierdząc, że ta ze strony ojca wpoiła mu ewangelicki etos pracy, zaś ta ze strony matki – kult wiedzy.

Wychowywał się wpierw w Hawierzowie, świeżo co powstałym z połączenia kilku (w większej części polskich) wiosek w 1955 r., później zaś w domu dziadka w Suchej Dolnej, „rodzinnym gnieździe” rodu Klimszów. Szkołę podstawową ukończył w Błędowicach. Duży wpływ na postawy młodego Janusza odegrało polskie harcerstwo, które w Czechosłowacji miało ograniczone możliwości „legalnego” działania, a do którego to wstąpił pod koniec lat sześćdziesiątych. Przygoda trwała do 1976 r. i dała mu – poza bezcennym usamodzielnieniem się – także grupę oddanych przyjaciół, na których może polegać do dnia dzisiejszego. W tym czasie uczył się w Polskim Gimnazjum im. Juliusza Słowackiego (przeniesionym już wówczas z Orłowej do nieodległych Łazów). Wtedy to rozpoczął swoją przygodę ze sztuką teatralną, grając w szkolnym teatrzyku „XYZ”, który powstał – jak mówi dziś sam Janusz Klimsza – na zasadzie robienia sobie jaj, ale przy okazji wygrał ogólnoczechosłowacki konkurs teatrów amatorskich. Tym sposobem młodego aktora zauważył Karol Suszka, podówczas kierownik artystyczny Sceny Polskiej Teatru Cieszyńskiego w Czeskim Cieszynie, dziś już od wielu lat dyrektor placówki.

Niedoszły archeolog…

Pomimo tego, wybierając kierunek studiów dał upust swoim młodzieńczym fantazjom, przystępując do egzaminów z archeologii na Uniwersytecie Karola w Pradze. Udało mu się zabłysnąć przed największymi sławami czechosłowackiej archeologii i wydawało się, że nic nie stoi na przeszkodzie, by rozpocząć wymarzone studia. Stało się jednak inaczej. Zdałem świetnie, ale później napisano, że z „powodów obiektywnych” niestety nie mogę zostać przyjęty na tę uczelnię – opowiada J. Klimsza. Niewiele brakowało, by jego talenty na kilka co najmniej lat pozostały nieużyteczne. Po niedoszłego studenta zgłosiło się bowiem wojsko, wtedy jednak rękę wyciągnął do niego Karol Suszka, proponując posadę w Scenie Polskiej czeskocieszyńskiego teatru. To musiało zadecydować o kierunku dalszego rozwoju J. Klimszy, rok później zdał bowiem egzaminy do Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej we Wrocławiu, gdzie rozpoczął studia aktorskie. Nie było mu jednak dane ich dokończyć – tuż przed stanem wojennym otrzymał z czeskiego ministerstwa telegram, że albo stawi się w ciągu dwudziestu czterech godzin na granicy, albo zostanie pozbawiony czechosłowackiego obywatelstwa. Na podjęcie decyzji miał… niecałe dwie godziny – tyle bowiem zostało do odjazdu pociągu do Katowic. Wrócił więc do Czechosłowacji i dokończył rok w Pradze, w międzyczasie dochodząc jednak do wniosku, że nie czułby się naturalnie grając w języku czeskim. Trzecie podejście do wyboru studiów okazało się być już ostatecznym – Janusz Klimsza zdał na Akademię Muzyczną i Teatralną w Pradze, którą ukończył w roku 1987.

Teatralny awangardysta…

Dając się poznać Karolowi Suszce już wcześniej jako osoba niezwykłego intelektu i wyobraźni, został przezeń zaproszony do współpracy także po studiach, zostając reżyserem Sceny Polskiej, którym był aż do roku 1999. Zrealizował tam ponad 20 przedstawień, wśród których znalazły się m.in. wzmiankowane już: „Przednówek” według Pawła Kubisza (1990) i „Czarna Julka” według Gustawa Morcinka (1993), a także: „Bajki śląskie” tegoż samego autora (1997), „Tristan i Izolda” według Josepha Bédiera (1992), „Akademia” według Jana Brzechwy (1994), „Dekameron” według Giovanniego Boccaccia (1994), „O jak śliczno familija, Józef, Jezus i Maryja” według Jędrzeja Wowry (1995), „A jak królem, a jak katem będziesz” według Tadeusza Nowaka (1996), „Przygody Tomka Sawyera” według Marka Twaina (1997) czy „Gimpel Głupek” według Isaaca Bashevisa Singera (1997). Pełnił też rolę reżysera w Teatrze Lalek „Bajka” w Czeskim Cieszynie. Był w końcu związany z amatorskim ruchem teatralnym na Zaolziu, współpracując m.in. z Teatrem im. majora Szmauza, laureatem czeskich i międzynarodowych przeglądów teatrów amatorskich, znanym z przedstawień „Lekarz wiejski” według Franza Kafki (2001) czy „Kometa” według Brunona Schulza (1995), naturalnie w adaptacji i reżyserii Janusza Klimszy. Działając na czeskocieszyńskiej scenie, dwa razy z rzędu został laureatem Festiwalu Teatralnego „Bez Granic” – w 1994 r. zdobył główną nagrodę festiwalową „Złamany Szlaban Graniczny” za sztukę „Czarna Julka”, zaś rok później otrzymał nagrodę specjalną za „twórcze podejście i realizację kultury pogranicza”.

W latach 2000-2004 był kierownikiem artystycznym w ostrawskim Teatrze im. P. Bezruča, w którym to w pierwszych miesiącach swojej pracy osiągnął niebywały sukces, plasując swój teatr w ścisłej czołówce czeskich scen pod względem oglądalności. Uczynił ów teatr wyjątkowo przychylnym dla młodszego odbiorcy. Wyszukaliśmy kilka sztuk, które poruszały problemy, które mogły zainteresować młodego widza, i jakimś sposobem znaleźliśmy się z miesiąca na miesiąc w sytuacji, że bilety były wykupywane z półrocznym wyprzedzeniem – przyznaje skromnie. W Teatrze im. P. Bezruča wyreżyserował przedstawienia: „Skleněný zvěřinec” („Szklana menażeria”) według Tennessee’a Williamsa (2001), „Mladá garda v letech jungle – ruská krasavice fragmentárně odhalena” na motywach powieści „Młoda Gwardia” socrealistycznego klasyka Aleksandra Fadiejewa (2001), monodram „Jordan” według Ann Reynolds i Moiry Buffini (2002), „Prezidentky” („Prezydentki”) według Wernera Schwaba (2002), „Služky” („Pokojówki”) według Jeana Geneta (2005), a także sztuki czeskich autorów: „Švejk OFF”, czerpiąca inspirację z powieści Jaroslava Haška (2002), „Embryo čili Silicon Baby” według Davida Drábka (2004), „Pestré vrstvy” („Jaskrawe warstwy”) według Ivana Landsmanna i Tomáša Vůjtka (2011) oraz „Hypermarket” Słowaka Viliama Klimáčka (2007) – te dwie ostatnie już gościnnie.

W 2004 roku został bowiem kierownikiem artystycznym jednej z największych i najbardziej prestiżowych w Czechach scen dramatycznych, a mianowicie Narodowego Teatru Morawsko-Śląskiego w Ostrawie, gdzie od 2008 r. jest już etatowym reżyserem. Wyreżyserował kolejno sztuki: „Bambini di Praga” według Bohumila Hrabala (2007), „Bavič” („Komik”) według Joe’a Penhalla (2008), „Ideální manžel”  („Idealny mąż”) według Oscara Wilde’a (2009), „Ostatní světy” według prozy angielskiej pisarki Kate Atkinson (2009), „Marat/Sade” według Petera Weissa (2011) i „Poprask na laguně” według komedii żyjącego w XVIII wieku wenecjanina Carlo Goldoniego (2012). Janusz Klimsza nie żyje jednak samym reżyserowaniem – bywa także, że sam zajmuje miejsce po drugiej stronie kurtyny. W Teatrze Morawsko-Śląskim czynił tak w sztukach: „Přelet nad kukaččím hnízdem”, kiedy to wcielił się w charakterystyczną i wymagającą sporego kunsztu aktorskiego postać „Wodza” (2007), „Bambini di Praga”, gdzie połączył role aktora i reżysera oraz „Moskva-Petušky” (2011). Najgłośniejszym echem odbiła się jednak jego główna rola w spektaklu „Usta Micka Jaggera” według Domana Nowakowskiego, wystawianym jeszcze na deskach Teatru im. P. Bezruča w Ostrawie (reżyserem przedstawienia był krakowianin Andrzej Celiński). Aktorstwo jest dla mnie terapią – mówi Janusz Klimsza, dodając, że jego aktorskie epizody pomagają w pracy… aktorom, którzy u niego grają, gdyż jest przez to dla nich bardziej wyrozumiały.

Zasłynął wprowadzaniem do czeskich teatrów współczesnej klasyki polskiej (którą zresztą sam przekłada na język czeski). Pierwszy raz sytuacja taka miała miejsce w 2001 r., kiedy to wyreżyserował w ostrawskim teatrze kameralnym „Arena” spektakl „Prorok Ilja” według Tadeusza Słobodzianka, dziś uznawany już za klasyczny (a w niektórych środowiskach wręcz kultowy). Sztuka była nominowana do ogólnoczeskiej nagrody teatralnej magazynu „Svět a divadlo” w kategorii najlepszej inscenizacji, sam zaś reżyser do prestiżowego wyróżnienia im. Alfréda Radoka. Później przyszła kolej na prezentację czeskiej publiczności m.in. „Miłości na Krymie” Sławomira Mrożka czy „Ślubu” Witolda Gombrowicza. Sukcesywnie staram się wprowadzać polskie sztuki do tego czeskiego kontekstu teatralnego – mówi J. Klimsza, choć zaznacza jednocześnie, że część polskiej klasyki (np. dramaty romantyków) mogłaby być dla czeskiego widza niezrozumiała.

Wokół reżyserowania…

Janusz Klimsza nakręcił również adaptacje przedstawień teatralnych w studiu telewizyjnym (czeski odpowiednik polskiego Teatru Telewizji), a w 2007 r. dostał możliwość sprawdzenia się w roli reżysera filmu fabularnego – ekranizacji wcześniej wystawionej przez niego sztuki V. Klimáčka „Hypermarket”. Z inicjatywą wyszło ostrawskie studio Telewizji Czeskiej. Kolejną z jego rzadziej eksponowanych pasji stanowi pisanie – odnajduje się tak w prozie, jak i poezji. Drukiem ukazała się książka „Nocne latarnie” z opowiadaniem J. Klimszy (uzupełnionym wierszami Jacka Sikory i rysunkami Józefa Kurka), którego narracja – jak pisze Renata Putzlacher – przypomina surrealistyczny, poetycki scenariusz. Jak stwierdził sam reżyser w wywiadzie udzielonym niedawno miesięcznikowi „Zwrot” – Piszę prozę, wiersze, ale nie publikuję tego. Jedyne co oddałem to dwa scenariusze filmowe, jeden napisałem sam, a jeden z Tomášem Vůjtkiem. Reszta leży w szufladzie, ale to są dla mnie na razie zbyt intymne rzeczy i nie czuję potrzeby, żeby je publikować. Twórczość literacką Janusza Klimszy uzupełniają liczne przekłady na język czeski, m.in. wystawianych przez niego polskich przedstawień.

Wystarczyły cztery lata, by w ostrawskim Teatrze im. Petra Bezruča przyjęło się określenie „Klimszova éra”. Dobitnie pokazuje to wielką moc oddziaływania twórczości zaolziańskiego reżysera, który, pomimo otaczającej go w Czechach aury, nie zapomniał nigdy o swojej drugiej – po artystycznej – misji, misji upowszechniania polskiej kultury. Czesi mają wielu znanych i cenionych w Polsce pisarzy i artystów. Polska kultura nie wzbudza takiego zainteresowania w Czechach. Tym bardziej więc cieszyć się należy, iż Janusz Klimsza został jednym z jej ambasadorów.

Książnica Cieszyńska