Umiejętność zrezygnowania z pieniędzy dla idei to w dzisiejszych czasach duża sztuka. Są jednak jeszcze idealiści skłonni do takich – dla większości zapewne niezrozumiałych – decyzji. Jednym z nich jest Andrzej Bizoń, który dla swojej nauczycielskiej misji zrezygnował z posady top-managera w międzynarodowej korporacji i zarządzania jej czternastoma filiami na całym świecie. Bezinteresowność popłaciła; po dwóch latach został dyrektorem ostatniej na Zaolziu szkoły średniej z polskim językiem nauczania – „polskiego” gimnazjum w Czeskim Cieszynie. Tym samym wziął na swoje barki dużą część odpowiedzialności za rzecz dla Zaolziaków niebagatelną – szkolnictwo. Wiele osób liczy na to, że za jego sprawą podźwignie się ono z recesji. Powszechnie już zaliczany jest do najważniejszych Polaków po lewej stronie Olzy.
Absolwent dyrektorem
Andrzej Bizoń urodził się 1 marca 1968 roku w Karwinie-Raju. Przez całe życie towarzyszy mu futbolowa pasja. Dziś – oprócz tego, że jest dyrektorem popularnego „Gimpla” oraz nauczycielem wychowania fizycznego i geografii w czeskocieszyńskiej placówce – należy do najzagorzalszych popularyzatorów piłki nożnej wśród Polaków na Zaolziu. Bywa, że i sam pokopie – zanim zajął się uczeniem oraz działalnością społeczną planował nawet karierę zawodowego piłkarza. Do sportu od najmłodszych lat prowadził go ojciec – Tadeusz – rekreacyjnie zawodnik lokalnej Polonii, z zawodu zaś technik-inżynier w karwińskiej kopalni. Matka – Irena z domu Faja – była przedszkolanką. W przerwach między lekcjami w Polskiej Szkole Podstawowej w Karwinie-Nowym Mieście, do której uczęszczał w latach 1974-1982, uganiał się za piłką i tłukł szyby z częstotliwością, z jaką gole zdobywa rasowy napastnik. Nie oszczędzał nawet okien gabinetu samego dyrektora placówki, nieszczęśliwie wychodzących akurat na szkolne boisko. Z domu – poza piłkarskim zacięciem – wyniósł również wychowanie w duchu polskości oraz umiłowanie dla swej małej zaolziańskiej ojczyzny. Dlatego też podobała mi się kampania „Postaw na polskość” przed Spisem Powszechnym w 2011 roku, zainspirowana przez „Głos Ludu” i Kongres Polaków, a podchwycona między innymi przez uczniów „Gimpla” – opowiada. Akcentowała to, o czym mówiło się w moim rodzinnym domu.
W latach 1982-1986 uczęszczał do klas elokowanych „Gimpla” w Orłowej-Łazach. Tam zaczęły krystalizować się jego obecne zainteresowania. Nie zbiegły się one jednak z oczekiwaniami rodziców, którzy widzieli w synu przyszłego prawnika bądź lekarza, ewentualnie – wzorem ojca – wysoko postawionego pracownika kopalni. On tymczasem – owszem – złożył dokumenty na technicznym kierunku ostrawskiej AGH, jednak priorytetem stał się dla niego Fakultet Pedagogiczny Uniwersytetu w Ostrawie. Tam myślał rozwijać swoje największe pasje – sport oraz geografię (interesuje go zwłaszcza geografia polityczna i współczesne procesy państwotwórcze). Rodzice nie mieli wyjścia i zaakceptowali jego wybór. Nigdy nie miał problemów z nauką, ambitnie zaplanował więc połączyć role studenta oraz zawodowego piłkarza. Miałem w głowie troszeczkę piłkę – twierdzi. W wieku osiemnastu lat udało mi się wejść do pierwszego zespołu Banika. I tak myślałem, że jak podejmę studia gdzieś tam w Brnie, w Pradze, to nie będę miał jak dojeżdżać na treningi. I wprawdzie pograłem, ale i tak studia odciągały mnie od tych regularnych treningów, ponieważ musiałem się przygotowywać do zajęć, a konkurencja była dość mocna. Jednak kierunek wychowania fizycznego to była nie tylko piłka. To były wszystkie dyscypliny, jakie musieliśmy zaliczyć. Tam nikt nie pytał, czy mam trening, czy nie. Albo zdajesz, albo nie zdajesz. Zdecydował się zrezygnować z piłkarskiego zawodowstwa i w roku 1991 mógł świętować zdobycie tytułu magistra. Po skończeniu studiów rozpoczął pracę w charakterze nauczyciela wychowania fizycznego i geografii w Gimnazjum z Polskim Językiem Nauczania w Czeskim Cieszynie. W 1996 r., nie rezygnując z dotychczasowej posady, został wicedyrektorem, a później dyrektorem klas elokowanych tejże placówki w Karwinie.
Pedagog top-managerem
W 2000 roku otrzymał lukratywną propozycję pracy w branży telekomunikacyjnej. Pewnego dnia przyjechał do mnie kolega z uczelni – mówi. Do Karwiny, jeszcze kiedy filia czeskocieszyńskiego gimnazjum miała tam miejsce. Zaoferował mi dołączenie do firmy, którą założyli. Pięknie mi wszystko naopowiadał i się zdecydowałem. Tym sposobem z nauczyciela stał się Andrzej Bizoń menadżerem zarządzającym projektem pokrycia siecią przekaźników nowej sieci komórkowej Oskar (dziś Vodafone) wpierw północnych Moraw, następnie całej Republiki Czeskiej, finalnie zaś – również Słowacji. Wyrobił sobie markę znakomitego fachowca, potrafiącego efektywnie zarządzać liczną kadrą pracowników. Po pięciu latach propozycję pracy na podobnym – menadżerskim – stanowisku złożyła mu Akuna, międzynarodowa korporacja dystrybuująca produkty oraz usługi związane ze zdrowym trybem życia (działająca w szeroko pojętej branży tzw. wellness). W niej spędził kolejne 4,5 roku. Został dyrektorem międzynarodowym – odpowiadał za 14 rozlokowanych po całym świecie filii. Moja praca polegała przede wszystkim na zarządzaniu ludźmi. Mieliśmy fachowców ze wszystkich dziedzin, ja nadzorowałem te prace – mówi. W 2009 r. niespodziewanie podjął jednak decyzję o zakończeniu współpracy z dotychczasowym pracodawcą. Moi przełożeni byli w szoku, jak im powiedziałem, że odchodzę. Nie wierzyli, że mówię to na poważnie – wspomina. Decyzja o odejściu była tym łatwiejsza, że miał za sobą rodzinę, która była już zmęczona jego ciągłym życiem na walizkach. To głównie żona uświadomiła mnie, że życie jest piękne i krótkie, że spędzanie go bez rodziny chyba nie ma aż tak wielkiego sensu – mówi.
Po kilku latach spędzonych w większości daleko od rodzinnego domu powrócił na Zaolzie. Został wicedyrektorem Polskiej Szkoły Podstawowej w Karwinie-Frysztacie. Jak wcześniej, uczył wychowania fizycznego i geografii. Tu zaprocentowały doświadczenia zdobyte w korporacji. Będąc menadżerem, miał okazję samemu zobaczyć spory kawał świata – teraz mógł o tym opowiadać swoim uczniom. Szybko okazało się, że dane mu będzie podjąć się jeszcze większego wyzwania, chyba największego, jakie może spotkać polskiego nauczyciela na Zaolziu. Gdy jesienią 2010 r., po złożeniu rezygnacji przez Krystynę Herman, zwolniło się stanowisko dyrektora Gimnazjum z Polskim Językiem Nauczania w Czeskim Cieszynie, przystąpił do konkursu na nowego szefa tej elitarnej placówki. Miało to dla niego wymiar głęboko osobisty, jak bowiem twierdzi: Zawsze nasze gimnazjum było moim życiem, już w czasach, kiedy miałem możliwość bycia zastępcą dyrektora w Czeskim Cieszynie i prowadzenia filii w Karwinie, zawsze mówiłem „to była moja szkoła”. Po prostu chciałem spróbować. Byłem świadomy tego, że będzie wielu innych kandydatów i konkurentów, którzy przez te 10 lat byli na tym terenie i pracowali.
Jednak to jemu komisja powołana przez Urząd Wojewódzki w Ostrawie, będący organem założycielskim placówki, powierzyła funkcję dyrektora. Sprawuje ją od 1 lipca 2011 roku. Od samego początku stara się, by szkoła z jednej strony odwoływała się do chlubnych tradycji zaolziańskiego szkolnictwa, z drugiej zaś wychodziła naprzeciw oczekiwaniom młodzieży i dawała jej możliwość uzyskania praktycznej wiedzy niezbędnej w warunkach dynamicznie zmieniających się realiów rynku pracy. Kładzie duży nacisk na naukę języków (stąd organizowanie debat rozwijających kompetencje komunikacyjne w językach angielskim, polskim i czeskim), współpracę z innymi szkołami (m.in. w ramach tzw. Rodziny Szkół Juliusza Słowackiego, powstania której sam jest zresztą współpomysłodawcą) i kształtowanie u młodzieży postaw obywatelskich („Gimpel” realizuje wspólnie z cieszyńskimi liceami projekt „Cieszyńska Szkoła Obywatelstwa: Po Obu Stronach Olzy”). Dużą wagę przywiązuje do tego, by zespół, z którym współpracuje stanowił – jak w sporcie – zgrany kolektyw.
Piłkarz patriotą
Przez cały ten czas pozostał aktywny na polu działalności piłkarskiej. Już od 1996 roku gra w reprezentacji polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, co zresztą bardzo sobie ceni, twierdząc: Poza klasyczną reprezentacją piłkarską jest to drugi zespół, który faktycznie reprezentuje dany kraj. Założyć koszulkę z orłem na piersi i usłyszeć hymn to jest coś naprawdę niesamowitego. Jest również aktualnym kapitanem drużyny piłkarskiej Orły Zaolzia, która święci liczne sukcesy sportowe, ale również reprezentuje i promuje region oraz jego polską mniejszość. To jest coś więcej niż sport – opowiada – Przyjeżdżamy do Polski czy na Słowację, rozmawiamy z kolegami właściwie niemal z całego świata. Tłumaczymy, że na Zaolziu też są polskie drużyny i nie jesteśmy żadną Polonią, ze zrozumieniem czego mają nieraz trudności. Mamy wielu przyjaciół. Wiedzą o nas i liczą się z nami. Rozgrywki są także dobrą okazją do popularyzacji polskości wśród zaolziańskiej młodzieży. Chodzi o to, by młodych zarazić nie tylko futbolem, ale też chęcią bronienia naszych polskich barw – wyjaśnia. Orły Zaolzia reprezentują Polaków podczas Mistrzostw Mniejszości Narodowych w Republice Czeskiej o Puchar Senatu. Drużyna należy do najbardziej utytułowanych spośród wszystkich biorących udział w zawodach. Zespół rozgrywa także inne turnieje oraz okolicznościowe mecze towarzyskie, a Andrzej Bizoń zawsze pełni w nim rolę ważnego – nie tylko pod względem sportowym – ogniwa. Na jego piłkarskiej pasji korzystają też uczniowie czeskocieszyńskiego gimnazjum. W związku z samym tylko Euro 2012 doszło do dwóch znaczących dla nich wydarzeń: wizyty w szkole legendarnego polskiego trenera, a obecnie działacza Antoniego Piechniczka oraz turnieju, podczas którego reprezentacja „Gimpla” pod wodzą dyrektora odwiedziła daleką Warszawę i… przywiozła z niej złoty medal!
Potwierdzeniem ogromnego autorytetu, jakim cieszy się na Zaolziu, było kwietniowe XI Zgromadzenie Ogólne Kongresu Polaków w Republice Czeskiej, na którym to został – z doskonałym wynikiem – wybrany do jego Rady. W głosowaniu otrzymał trzecią liczbę głosów po – ponownie wybranym na prezesa – Józefie Szymeczku (134 głosy) oraz znanym przedsiębiorcy Mariuszu Wałachu (127 głosów). Na Andrzeja Bizonia głos oddało 113 delegatów (tyle samo co na Tomasza Pustówkę). Wynik jest tym bardziej godny uznania, że uczestniczył w Zgromadzeniu po raz pierwszy. Kilka dni wcześniej miał już okazję wyłożyć problemy zaolziańskiego szkolnictwa samemu prezydentowi Republiki Czeskiej – Václavowi Klausowi podczas jego spotkania z władzami Kongresu, które miało miejsce w Ostrawie. Poinformował go o tym, ile jest na Zaolziu polskich szkół i przedszkoli oraz wyjaśnił, że szefuje jedynej szkole średniej, w której zaolziańscy Polacy mogą zdawać maturę w ojczystym języku.
Sukcesy nie sprawiły, że nabrał gwiazdorskich manier – przebija przez niego niezmienna od lat skromność i zaangażowanie w wypełnianiu nauczycielskiej misji. Jego pracy, pomimo krótkiego stażu na stanowisku szefa czeskocieszyńskiej placówki, towarzyszy popularność, sympatia i zaufanie, jakimi cieszy się wśród Zaolziaków. Szczęśliwie układa się także życie rodzinne. Żona – Bożena – jest z zawodu dentystką, córka – Dorota – ukończyła Polską Szkołę Podstawową w Karwinie, syn – Jakub – uczęszcza do „Gimpla”, kontynuując przy tym rodzinne tradycje piłkarskie. Czego jeszcze mógłby sobie życzyć taki człowiek sukcesu, jakim niewątpliwie jest Andrzej Bizoń? Chciałbym jak najlepiej dla naszych uczniów, nauczycieli i społeczeństwa – odpowiada zapytany.